niedziela, 13 maja 2012

Rozdział: 2. - Las bez powrotu..

            Oh! Dziękuję za trzy komentarze:*!! Cieszę się niezmiernie z każdego nowego czytelnika;).
Tak się zastanawiam czy nie uchylić wam rąbka tajemnicy… Albo wicie, co? Nieee… Nie dam wam tej satysfakcji :D.
Odpowiedzi na komentarze:
LiaXD: No ba, pewnie, że mam nadzieję pisać najlepsze horrory w Polsce (chyba, będzie to pierwszy, twincesto-horor).
Zimmi: Mhm, masz rację.
Obsesja: Nio to teraz mnie chyba zjesz ^^..

Dziwny las.. [1/5]
            Cztery, czarne rowery górskie jechały polną ścieżką. Czteroosobowa grupa, dwoje chłopaków i dwie dziewczyny. Panowie jechali przodem, a panie z tyłu. Nagle najmłodsza, piętnastolatka zapytała czy daleko jeszcze. Dwaj nastoletni chłopcy, pokręcili przecząco głowami, wskazując na wielki las, a dziewczyny natychmiastowo przyspieszyły, wyprzedzając ich na ostatnich dwóch metrach. Nic dziwnego. Przecież było z trzydzieści pięć stopni ciepła na dworze.
            Wjechały do lasu. Zeskoczyły z rowerów, a gdy to zrobiły, ujrzały brak jakiegokolwiek światła, – przerażające – ale nie cofnęły się. Tom i Bill – Bliźniacy, Kaulitz mieli na sobie; czarne adidasy, granatowe jeansy, czarne bluzy z kapturem, na plecach mieli zaś plecaki z jedzeniem i piciem oraz opatrunki, w razie jakiś skaleczeń – wjechali właśnie, do lasu. Dziewczyny – Jedna czarnowłosa, druga blondynka. Miały na sobie białe kurtki, z czego ta pierwsza miała rozpiętą, a ta druga na odwrót. Białe adidasy dodawały im czegoś czarującego, a na ich plecach były dwa plecaki, w których miały dwa namioty. Jeden dla nich, drugi dla chłopaków – uśmiechnęły się.
Bill postawił swój plecak na ziemi i uśmiechnął się lekko, jego brat, mop, również to uczynił. Zaczęła się zabawa. Zrobili sobie prowizoryczny obóz pod jednym z drzew. Tom wysłał dziewczyny i brata po drewno na opał, a sam zabrał się za rozkładanie jedzenia i picia.
***
Cisza wciąż się przedłużała i była coraz cięższa. Dwie dziewczyny i chłopak, źle to odbierały. Bill cały czas chciał się odezwać, do ciemnowłosej, ale… Bał się. Wstydził się. Claudie podniosła jakąś gałązkę, a później następną i następną, a następnie jeszcze jedną a później kolejną. Dziwny dreszcz przeszył jej plecy, gdy nagle usłyszała czyjś lodowaty głos. Odwróciła się, ale byli tam tylko oni. Jej przyjaciele, którzy też zbierali gałęzie.
-           Ehh… Jestem przewrażliwiona.. – Mruknęła i znów pochyliła się do przodu, żeby wziąć kolejną gałązkę, ale usłyszała krzyk, przechodzący w pisk. Odwróciła się i zobaczyła krew. Normalnie by nie uwierzyła w to, co widzi. Bill trzymał w ręce, inną, jakby odciętą dłoń. – Bill, błagam, powiedz mi, że to są tylko żarty! – Jęknęła błagalnie Claudie. Reakcja nie była jego lecz blondynki.
            Szok, przerażenie, to ujrzała w jego oczach. Drgnęła, łapiąc spazmatycznie powietrze. Później znów usłyszała te słowa:
-           ZOSTAWCIE TO I ODEJDŹCIE! ZOSTAWCIE TEN LAS! – Krzyk, starszej kobiety przedarł się przez ich umysły. Liście na koronach drzew zaczęły szumieć, a wiatr bił im w oczy, sypiąc im w twarz piachem i nienawiścią.
-           Proszę! Puść nas!! – Bill zaskomlał, a później poczuł jak jego usta są przeszywane przez pewien metolowy przedmiot.
-           Uciekajmy! – Wrzasnęła Paulina i zaczęła biec przed siebie.
-           GDZIE SIĘ ŚPIESZYSZ DZIECINO ZŁOTA?! – Wrzask. Poczuli jak coś zaplata się o ich kostki i powala ich na ziemię.
***
            Tom zniecierpliwiony siedział przy ognisku i czekał. Przymknął oczy. Zrobił ognisko. Wrócili umorusani we krwi i ziemi. Drżeli mocno.
-           C-co wam się stało? – Zapytał zdziwiony trzymając kiełbaskę na patyku.
-           N-Nie w-wiesz? – Zapłakała Claudia, wtulając się w Billa, który zaś drżał.
         Opowiedzieli mu, co się stało. Mieli drobne ranki, ale i tak lała się z nich czerwona ciecz. Tom opatrzył ich rany. – … A najgorsze były to jak nas omal nie wciągnęło na dno wody! Ja chcę do domu!! – Dokończyła dziewczyna, patrząc na obolałego młodszego bliźniaka, który zaraz po zrobieniu opatrunków zasnął wsparty o drzewo.
Tom zaśmiał się i otworzył wodę, po czym upił łyk. Nie wierzył. Nie wierzył w nic, w co mówili. Mogli mieć przywidzenia, omamy, a nawet fatamorgany, a ran mogli się nabawić w trakcie chodzenia po lesie. Mop wstał z kamienia i położył brata na miękki materac, w namiocie. Biedny Bill, nie często mu się to zdarzało.  Pchnięty dziwnym instynktem, Tom pogładził brata, po głowie, a następnie chciał pocałować jego wargi. Eeee, że co?!
-           ~ Co ja do cholery wyprawiam?! ~ – Zapytał samego siebie w myślach.
-           Tom… Mmmm…! Przytul mnie… Boję się… – Szepnął smutno chłopak. Tom westchnął i mocno objął bliźniaka, gładząc go po głowię.
-           Nie bój się… – Wyszeptał cicho chłopak w blond dredach.
***
            Dziewczyny wstały, jako pierwsze. Tak im się bynajmniej wydawało. Tom, gdzieś zniknął, a Bill spał okryty szczelnie kocem.
-­           Gdzie jest Tom? Bill obudź się! – Krzyknęła Claudia.
-           Co się stało? – Chłopak zadygotał przerażony natychmiastowo podnosząc się do siadu. Paulina rozejrzała się po miejscu, w którym byli. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że nie byli w tym samym miejscu, co kilka godzin wcześniej! Dopadł ją dreszcz, gdy zobaczyła płaczące, krwią drzewa. Wrzasnęła, a Claudia i Bill również zaczęli dostrzegać różnicę w otoczeniu.
-           Musimy uciekać stąd! – Zapiszczała Claudia, porwała swój plecak z jedzeniem, piciem i bandażami, po czym pociągnęła przyjaciół za dłonie, a następnie wpadła do wielkiego mrocznego boru*.
***
-           Claudia! Stój! – Wyjęczał Bill, po pół godzinnym biegu. Był zmęczony, wręcz padnięty. Las zdawał się nie mieć końca.
- Słyszycie to? – Zapytała drżącym tonem Paulina, siedząc przy drzewie. Słychać było w oddali stukot. Stuk, stuk, stuk! Po chwili zobaczyli czarne konie i równie czarną karocę. Cztery, kare szkapy, na których były jedynie kości powleczone skórą. Niosły one zapach śmierci, czyli zapach strachu i starych, zleżałych kwiatów, leżących często na różnych grobach.
Wysiadł z niej młody chłopak, z blond włosami, jakby ubrudzonymi krwią, na końcówkach. Był przerażający. Źrenice posiadał pionowe, a białka oczne miały odcień czarni, za to jego tęczówki mieniły się między ciemną czerwienią, a amarantem. W istocie człowiekiem nie był, lecz upiorem. Demonem. Uwierzcie mi, nie chcielibyście się z takim osobnikiem spotkać a już na pewno nie w nocy i jestem tego więcej niż pewna, że nie w ciemnym lesie. Jego twarz, była zimna oraz bez wyrazu. Patrzył, ale nie widział! Ubrany był w czarny frak. Podszedł do jednego z drzew i westchnął cicho. Naciął je nożem, a na jego ręce… O Boże wyleciało ciało, jakiejś dziewczyny.
Odwrócili się i zaczęli biec. Nie mieli pewności czy przeżyją. Stworzenie odwróciło się w ich stronę i zaczęło iść za nimi.
            Przerażające?…


            Jak najbardziej…
…******…

Bur* – Las.
Fuj! Niedobrze mi się zrobiło, ale i tak to jest za mało krwiste buuu!!

2 komentarze:

  1. Rety, o co w tym wszystkim chodzi? to serio jest straszne. Los dziewczyn niezbyt mnie obchodzi, ale trzymam kciuki za bliźniaków.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze że ie czytam tego nocą bo bym nie zasnęła... Kiedy czytam te sceny, moja wyobraźnia od razu przetwarza je na obraz... czasami mam wrażenie że przeżywam to samo co bohaterowie... Szkoda mi dziewczyn:( Mam nadzieję że chociaż chłopaki się uratują:)
    Pozdrawiam cieplutko, życzę weny i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń