Rozdział: 10. – Prawda wychodzi na jaw..
Leżałem, wpatrując się sufit. Nagle poderwałem się z łóżka i chwyciłem
za lusterko, po czym wziąłem ołówek i powróciłem na poprzednie miejsce.
Zacząłem szkicować. Nawet nie wiedziałem, kiedy Tom przyszedł, postawił
mi kanapki na stoliku nocnym, po czym spojrzał na mnie wymownie. Zabrał
mi z rąk szkicownik, a następnie zaczął oglądać obrazek. I w tedy
zapytał, co robię. Ja zacisnąłem zęby na dolnej wardze, ale w
ostateczności musiałem mu powiedzieć prawdę.- Tom, wiesz, że… nie jesteś moim prawdziwym bratem, a ja… Ja jestem tylko twoim stwórcą, który zginie, pewnie w wojnie.
- W jakiej wojnie?! – Wystraszył się.
- Jesteś dobry, ale pamiętaj, że to nie ja Cię zabiłem, ale pewna osoba, o której istnieniu pewnie się przekonasz, jak ja odejdę. Jest to ktoś, kogo doskonale znamy obaj. Rysuję Ci schemat siebie, jako humanoida. Wszystko tu będziesz miał opisane.. – Mruknąłem spokojnie głosem, po czym sięgnąłem po kanapkę..
- I ty taki spokojny jesteś?!
- Tak, Tom jestem taki.
***
Położyłem się na łóżku w laboratorium, Andreasa.
- Bill, jesteś pewien, że TEGO chcesz? – Zapytał spokojnie.
- Oczywiście.. – Tom delikatnie objął mnie w pasie.
- Kocham Cię.. – Szepnął cicho.
- Ja Ciebie też… Żegnaj..
- Mam cichą nadzieję, że wrócisz… – Szepnąłem cicho, smutno, ukrywając twarz w jego ramionach.
- Żegnaj…
Wyplątałem się z jego ramion i zniknąłem za szklanymi drzwiami jakoś jasnego pomieszczenia. Tom został z Andreasem.
- Połóż się na łóżku… – Powiedział Andreas, do mikrofonu, który wypełnił pokój jego głosem, w którym byłem ja. – Zaraz tam przyjdę.. – Dodał.
Po chwili przyszedł. Miał na sobie biały kitel i tego samego koloru spodnie.
- Zamknij oczy.. – Powiedział. – Wiesz? Powiem Ci coś… – Zaśmiał się nagle.
- No, gadaj.. – Wykonałem jego polecenie.
- To ja zabiłem twojego brata.. – Nie zdążyłem zrobić nic.. A więc, czy jest już za późno? Przed oczyma miałem już tyko i wyłącznie biało-czarny tunel.
…*******…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz