Rozdział: 11. – Epilog:
Wyleciałem
z portalu, który zamknął się za mną. Wstałem i rozejrzałem się. Tom siedział na
drzewie i zabijał ludzi, nagle w jego stronę pomknęła strzała, jak kretyn
złapałem w żeby zmieniając się w lisa To był ułamek sekundy, gdy… Usłyszałem
strzał. Odwróciłem się i zobaczyłem upadające ciało Toma. Brat osunął się z
drzewa. Wróciłem do ludzkiej postaci i podbiegłem do niego. Nie mogłem w to
uwierzyć.
- Bill… Braciszku… – Szeptał, a do moich oczu
napłynęły łzy, które po chwili zaczęły płynęły wartkim strumieniem po moich policzkach.
W jego klatce piersiowej tkwiła strzała.
- Tom, nie
umieraj! – Niby wiedziałem, że tak to się skończy, ale, jak przyszło, co do
czego wpadłem w histerię. Nie wierzył, że on umiera.
- Bill, uspokój
się… – Szepnął czując jak jego powieki stają się powoli ciężkie. – Spotkamy się…
jeszcze obiecuję Ci, braciszku… – Przywarł do moich ust, ostatni raz.
-
NIEEEEEEEEEEEEEE!! – Wrzasnąłem, czując jak furia ogarnia moje ciało. Tym
jednym wrzaskiem spowodowałem, że kraina Realu, zaczęła pękać na kilka kawałków.
Zdezorientowani ludzie patrzyli na mnie w szoku i przerażeniu.. Zapewne byli
pewni, że to właśnie Tom był wybrańcem. A tu proszę, gówno prawda!
Moje oczy zajarzyły
się od czerwieni, a ciało zaczęło się przeistaczać. Jak w niczym z mitologii
japońskiej przeobraziłem się w wielkiego, prawie, że dwudziesto metrowego lisa
z dziewięcioma ogonami*. Wkurzony zacząłem zabijać złych ludzi. Gdy rozlew krwi
z mojej strony się zakończył, wróciłem do postaci człowieka. Usiadłem na brudnej
od piachu i krwi ziemi. Ludzie i tłum zaczęli wiwatować, a ja? Ja łkałem cicho.
Smoczyca i
wilczyca usiadły obok mnie. Smoczyca objęła mnie ręką, przytulając i szepcząc
mi do ucha: „Musisz wracać i nigdy więcej już nie przechodzić. Pochowamy go
jak bohatera. Ale ty musisz odejść. Idź za wilczycą ona wskażę Ci drogę…”
Wstałem od brata
z martwym wzrokiem. Już nie płakałem, łez mi zabrakło! Jak na razie, to był
pierwszy cios w plecy.
***
Stanął przy jego ciele. Nabrał głęboko
powietrza do płuc. Wziął strzykawkę i napełnił ją czarnym płynem.
Andreas, tak to właśnie on zabił Toma,
podsuwając mu, co chwila wizję, które miały go wykończyć psychicznie.
- Przykro mi Billy… – Szepnął nachylając się na
ciałem chłopaka. – Ale to zaszło już za daleko. – Dodał ciszej i wstrzyknął mu
lek uśmiercający, który bardzo, ale to bardzo wolno zabijał. Gdy tylko to
zrobił do pokoju chłopaka wszedł Tom.
- Kiedy się obudzi? – Zapytał cicho humanoid.
- Nie wiem… Kiedyś na pewno… – Mruknął sztucznie
blondyn, ale warkoczyk tego nie zauważył.
- Rozumiem… Dziękuję. – Usiadł obok chłopaka i
pocałował go, gdyby wiedział w tedy, że jego kochanie, właśnie umiera. Wyłączyłby
się sam…
… No właśnie, ale nie wiedział!
***
Obudziłem
się gdzieś… Nie miałem pojęcia gdzie. Zobaczyłem tego małego chłopca, który
teraz siedział domku na zamarzniętym drzewie.
- Witaj, Billy…
– Chłopiec ze skoczył z drzewa, na powierzchnie, jaką był śnieg. W jednej
chwili byliśmy na byliśmy na zimowych obrzeżach, a za chwilę siedziałem z nim
na polanie wśród drzew. Nad nami było słońce.
- Dlaczego mnie
nawiedzasz?
- Smoczyca mi
kazała..
- Smoczyca? –
Zdziwiłem się. – Aha… Co Ci powiedziała..
- Powiedziała,
że wszystko jest w porządku, że uratowałeś go, uratowałeś Toma.. – Powiedział
chłopiec, a ja westchnąłem.
- Kim jesteś? –
Zapytałem, zmęczonym tonem głosu. Nic nie odparł, więc zadałem mu kolejne
pytanie. – Wiesz, że Cię szukałem? – Przytaknął. – Dlaczego właśnie ja? Dlaczego
właśnie do mnie przemówiłeś?
- Bo my jesteśmy
tacy sami, Bill – Powiedział cichutko.
- O czym… Co ty
gadasz? – Spojrzałem na niego, co raz mniej go rozumiejąc i w tedy mi
powiedział, że jest moim bratem, tylko, jako dziecko. Sam nie wiem, czemu mu
uwierzyłem. Zapytałem go też, dlaczego tutaj jest, a on odparł mi, że nie ma
gdzie się podziać. Powiedziałem mu, żeby zobaczył, jak krzywdzi ten świat. Z
jednej stron paliła się trawa i drzewa, z drugiej była czarna gleba, piach i
żwir.
- Boję się… –
Szepnął mi do ucha, odsuwając się ode mnie i siadając obok.
- Też bym się
bał. Czasem trzeba się poddać i… Tom nie powinieneś tu być.. Powinieneś odejść,
powinieneś…
- Powinienem był
umrzeć, prawda? – Szepnął smutno
- Ja wcale… – Po,
co owijać w bawełnę? – Tak, masz rację… Powinieneś umrzeć.
Zrobiło
mu się smutno, ale wiedział, że tak trzeba.
- Czy śmierć
boli? – Położył głowę na moich kolanach.
- Nie wiem.. –
Odparłem cicho, gładząc go pogłowie. Chłopiec uśmiechnął się czule do mnie, a
ja zacząłem gładzić go po głowie. Tuliłem chłopca, który zaczął się zmieniać i
rosnąć. Urósł do postaci Toma we warkoczykach. – Czy ja tu zostanę? – On dotknął
mojego policzka i odparł „Nie, Billy, nie martw się..”.
- Jestem
zmęczony i śpiący.
- W porządku,
możesz iść spać… – Szepnąłem do jego ucha.
- Bill? –
Zapytał Tom.
- Tak?
- Zaśpiewaj mi
coś…
- Dobrze.. –
Szepnąłem. – Kłamiesz, cisza jest przede mną
Twoje łzy nie oznaczają dla mnie nic
Wiatr wyje przy oknie
Miłość, której nigdy mi nie dałeś
Daję ja Tobie...
Rzeczywiście, nie zasługuje na to
Ale teraz nie możesz nic zrobić
Więc śpij, w twoich jedynych wspomnieniach o mnie
Moja droga matko...
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy (Dowidzenia)
To zawsze było to, co lekceważyłam
Nie czuję się na siłach aby dla Ciebie płakać, oh dobrze
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy
Dowidzenia
Dowidzenia
Tak nieznaczny, śpiąc głęboko wewnątrz mnie
Czy ukrywasz się daleko? Zagubiony pod kanałami?
Może latając wysoko w chmurach?
Prawdopodobnie jesteś szczęśliwy beze mnie
Wiele nasion zostało zasianych na terenie
I kto mógł rozłożyć się tak błogo?
Jeśli ja umrę
Nigdy nie odczuję smutku w całości
Nie usłyszysz jak mówię "Przepraszam"
Gdzie jest światło? Zdumiewające, jeśli gdzieś płacze...
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy (Dowidzenia)
To zawsze było to, co lekceważyłam
Nie czuję się na siłach aby dla Ciebie płakać, oh dobrze
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy (Dowidzenia)
To zawsze było to, co lekceważyłam
Nie czuję się na siłach aby dla Ciebie płakać, oh dobrze
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy
Dowidzenia,
Twoje łzy nie oznaczają dla mnie nic
Wiatr wyje przy oknie
Miłość, której nigdy mi nie dałeś
Daję ja Tobie...
Rzeczywiście, nie zasługuje na to
Ale teraz nie możesz nic zrobić
Więc śpij, w twoich jedynych wspomnieniach o mnie
Moja droga matko...
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy (Dowidzenia)
To zawsze było to, co lekceważyłam
Nie czuję się na siłach aby dla Ciebie płakać, oh dobrze
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy
Dowidzenia
Dowidzenia
Tak nieznaczny, śpiąc głęboko wewnątrz mnie
Czy ukrywasz się daleko? Zagubiony pod kanałami?
Może latając wysoko w chmurach?
Prawdopodobnie jesteś szczęśliwy beze mnie
Wiele nasion zostało zasianych na terenie
I kto mógł rozłożyć się tak błogo?
Jeśli ja umrę
Nigdy nie odczuję smutku w całości
Nie usłyszysz jak mówię "Przepraszam"
Gdzie jest światło? Zdumiewające, jeśli gdzieś płacze...
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy (Dowidzenia)
To zawsze było to, co lekceważyłam
Nie czuję się na siłach aby dla Ciebie płakać, oh dobrze
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy (Dowidzenia)
To zawsze było to, co lekceważyłam
Nie czuję się na siłach aby dla Ciebie płakać, oh dobrze
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy
Dowidzenia,
Dowidzenia,
Dowidzenia,
Dowidzenia…
To jest kołysanka,
aby zamknąć twoje oczy (Dowidzenia)
To zawsze było to, co lekceważyłam
Nie czuję się na siłach aby dla Ciebie płakać, oh dobrze
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy (Dowidzenia)
To zawsze było to, co lekceważyłam
Nie czuję się na siłach aby dla Ciebie płakać, oh dobrze
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy
Dowidzenia,
To zawsze było to, co lekceważyłam
Nie czuję się na siłach aby dla Ciebie płakać, oh dobrze
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy (Dowidzenia)
To zawsze było to, co lekceważyłam
Nie czuję się na siłach aby dla Ciebie płakać, oh dobrze
To jest kołysanka, aby zamknąć twoje oczy
Dowidzenia,
Dowidzenia,
Dowidzenia,
Dowidzenia…** – Zaśpiewałem
mu. Ten za to z błogim wyrazem twarzy, odpłynął. Szlochałem przez dłuższą
chwilę. Boże niech to się już skończy! Płakałem tak, aż jego ciało nie zniknęło
z moich dłoni.
***
Podobno mówi się, że każda opowieść ma swój początek
oraz zakończenie. I jedno i drugie może być prawdą. Nazywam się… Bill Kaulitz.
Z reguły nie jestem taki blady, ale z reguły nie jestem też w śpiączce.
Nie wiem, jak długo tutaj jestem,
ani jak długo zostanę tutaj. Wiem jednak, że nic zrobię wszystko, co miałem zrobić i
nic więcej nie mogę uczynić… Opowiedziałem, co miałem opowiedzieć i przyszłość
nie zależy już ode mnie.
-
Tom, muszę go odłączyć.
Humanoid
skinął głową i wstał po raz ostatni całując wargi czarnowłosego.
I
tak się kończy moja opowieść… Teraz muszę już odejść… Przepraszam Humanoidzie,
że Cię zostawiam… Teraz muszę już odejść, ktoś na mnie czeka. Żegnajcie…
Nie
zapomnij opowiedzieć o tym swoim wnukom i prawnukom. Jeżeli chcesz to stwórz
drugiego mnie…
Całuję
Bill…
…******…
_____________________
*Wzięte z Naruto i mitologii Japońskiej…
**Akira Yamaoka - Room Of Angels…
Niesamowita historia... Nigdy jeszcze nie czytałam tak wciągającej i interesującej opowieści... Szkoda tylko że obaj zginęli :( Kiedy czytam o śmierci, automatycznie zaczynają lecieć mi łzy... Dzisiaj napłakałam się całkiem sporo...
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak nietypową i poruszającą historię:*
Pozdrawiam cieplutko i mam nadzieję że przeczytam jeszcze kiedyś jakieś Twoje opowiadania :)