Rozdział: 9. – Całuję twoje wargi i kładę się spać…
To było takie… Takie niesamowite i
niespodziewane. To uczucie gotujące się we mnie było z jednej strony piękne, a
drugiej zaś chore..! Potrafił świetnie całować, to wiedziałem na pewno!
Westchnąłem. Odsunąłem się od brata. Chciałem go tu i
teraz. Tom mnie tak cholernie nakręcał, a zwłaszcza, gdy jego usta zeszły na
moją szyję. Jego dłonie szarpnęły za moją koszulkę, zapinaną na guziki. Mroczny
materiał opadł na śnieżno-białą pościel, ukazując bladość oraz chudość mojego,
anorektycznego ciało. Jemu to jednak nie przeszkadzało. Całował i pieścił moje
miejsca intymne. Drżałem lekko, gdy doszedł do zapięcia moich spodni. Moje
policzka zabarwił się na mocny odcień czerwieni i różu. Zaczął lekko pocierać
dłonią o moją męskość, przez materiał moich smolistych spodni. Pojękiwałem, na
przemian wzdychając cicho, gdy nagle jego usta wygięły się w mocno, złośliwym
uśmiechu, a sekundzie odezwał się ochrypłym z podniecenia głosem:
- Stałą
Ci… – To nie było pytanie, to było stwierdzenie.
- No i? –
Zapytałem z dorodną cegiełką na twarzy, obejmując go za szyję i wtuliłem się w
niego. On pokazał na swojego penisa ukrytego pod materiałem jego spodni. Tom
chciałby mu… – Mam Ci…
-
Dokładnie.. Pokaż jak bardzo mnie kochasz.. – Powiedział kpiącym tonem, a
wiedząc, że ja tego tak nie zrobię. Spuściłem łeb, zamyślając się na kilka
dobrych sekund, a chwilę później uklęknąłem przed nim. Ha! Tego się nie
spodziewał! Moja twarz emanowała przerażeniem, gdy rozpinałem jego spodnie. Na
początku moje wargi muskały jego główkę męskości. Nie miałem pojęcia jak to
zrobić; tak aby mu się spodobało, oczywiście. Wysunąłem język z ust i przejechałem
po jego penisie językiem. Gdy Tom upadł na łóżku, łapiąc się materiału kołdry.
Tom leżał nago, jak go pan bóg stworzył!
A tak w
ogóle, to gdzie jego za duża bluza oraz płaszcz?! Spojrzałem na chwilę w bok, a
gdy zobaczyłem jego wierzchnie odzienie spoczywające na stołku, zwątpiłem.
Wysunąłem ponownie język i znów przejechałem po jego główce, drażniąc go.
Jęknął. Po jego całym prąciu, wilgotnym języczkiem ze srebrną kuleczką. Tom
drgnął jedynie, a następnie. Ponowiłem ruch jeszcze raz i ponownie, i po raz
kolejny. Jego reakcja była wciąż taka sama.. A co jeśli wziął bym go do ust?
Bliźniak
wzdychał i spał cichutko. Warkoczyk gładził moje czarno-białe dredy, mrużąc z
przyjemnością oczy. Po chwili wziąłem jego tylko jego główkę do ust.
- Bill! –
Wyskamlał bliźniak.
- Hmm? –
Zapytałem mrukliwie, rozchylając usta.
- Chcę
dojść Ci na twarz.. A później Cię przerznąć…
- C-co? –
Byłem w szoku! Tego się nie spodziewał, bo jego mina zdawała być zdziwioną, a
oczy oddawały cały obraz jego duszy. Ale widziałem to tylko za ledwie przed
ułamek sekundy nim wrócił ten zimny i wyrachowany Tom Kaulitz, którego nigdy
wcześniej nie widziałem, i nie chciałem widzieć! – Tom, wróć do mnie… –
Szepnąłem do siebie czując jak łzy napływają mi do oczu.
Robiłem
mu tego loda przez kilka dłużących się – jak dla mnie – minut, nim tak jak
wspominał już wcześniej spuścił mi na twarz.
Zemdliło
mnie, ale o nie pozwolił mi iść nigdzie. Tom zaśmiał się i zebrał koniuszkiem
palca spermę z mojej twarzy i wsunął mi ją, do ust. Przymknąłem oczy zrobiło mi
się słabo, a następnie, tak cholernie chciało mi się rzygać!
- Tom,
wrócisz ze mną? – Zapytałem z lekiem. On tylko rozchylił mi nogi i wsadził we
mnie palec. Zakwiliłem jedynie czując, że sprawia mi to nie miłosierny ból! To
roześmiał się lodowato. – Dlaczego?
- I ty
się jeszcze pizdo pytasz? – Prychnął rozjuszony jak, jakiś byk. –Ty mała,
pieprzona szmato, zabiłeś mnie! – Syknął zimno i wyciągnął jeden palec, a
później wszedł we mnie! – Hmm… I jak się czujesz, suko…?!
Ból
odebrał mi mowę. Zacząłem płakać.
- Tom, to
nie tak… Ohh! – Zakwiliłem. – Mścisz się na tej osobie, co nie trzeba!! –
Załkałem, kiedy on się zatrzymał.
- To jak
było? – Warknął mi do ucha.
- Tom, to
nie ja! Uwierz mi… Auuu!! Mnie w tedy nie było.. Pamiętasz, jak się pokłóciliśmy?
Stwierdziłem, że wyprowadzam się do matki!
- No, ale
wróciłeś ze stwierdzeniem, że przespałem się z moją dziewczyną! – Warknął,
pchając i wysuwając się ze mnie, brutalnie i mocno!
- Tom, to
nie jaaaa! – Zapłakałem, gdy spuścił się w mnie. Głęboko. Bardzo głęboko! – Tom
zastanów się, jaki miałbym cel w szukaniu twojej duszy?! – Załkałem. Drżącymi
palcami dotknąłem jego pięknej twarzy, na której teraz zastygło zdziwienie
wymieszane z bólem samotności. Rozmyślał nad słowami i chyba uświadomił sobie, kto
to mógł zrobić!
- Boże
Bill, przepraszam! – Powiedział całując mnie w czoło. Z moich oczu, na policzka
cały czas płynęły łzy.
Teraz już
na pewno wiem, że mnie kocha!
- Tom,
wróć ze mną… – Szepnąłem smutnym i martwy tonem głosu.
- Wiesz,
że nie mogę.
Przytuliłem
się do niego, a on pocałował mnie w usta. Widział w moich oczach smutek, żal.
Wymieszany z płaczliwą minką. Wsunąłem język do moich ust. Czułem, jak tym
razem przelewa w tym pocałunku wszystko, czego się obawiałem. Czego nie
chciałem czuć. Ale był tu! Ze mną.. Gdy się oderwaliśmy od siebie zadałem mu
pytanie, które miało zmienić moje życie, jak się okazało później w piekło!
- To
będzie nasza ostatnia noc, prawda?
- Masz
racje, Bill… – Odparł spokojnie, z nutą tego cholernego smutku. Jego dłonie lekko
muskały moje nagie plecy. Czułem, jak po policzku lecą mi, kolejne łzy. Ukryłem
twarz w jego szyi, a następnie ją pocałowałem. Tom lekko otarł się o mnie.
Byłem cały czas podniecony. Uniosłem głowę. Patrzyłem mu głęboko w oczy,
zbliżyłem się do jego ust. Nie chciałem go tracić! Nie teraz…!!
Pojękiwałem
cicho, wtulony w niego całym sobą. Położył się, a ja zostałem posadzony na jego
penisie. Nabiłem się, więc. Bolało, ale tylko przez kilka, pierwszych chwil. Po
chwili zacząłem się unosić i opadać. Przymknąłem oczy i zajęczałem głośno
oddychać, głowę w tył. To było takie przyjemne. Po chwili patrzyłem mu już
tylko w oczy. Moja gumka do włosów puściła, a chwilę później moje włosy, były
rozsypane po całej twarzy. Badając jego ciało,
Tom
odgarnął mi za długą moje z oczu. Pochyliłem się nad nim. On uniósł się na
rękach, całując moje wargi. Zaplotłem dłonie na jego karku! Jęk za jęku. Słowo
po słowie.
***
Obudziłem się leżąc obok
śpiącego wciąż Toma. Smoczek siedzący w klatce jakby uśmiechał się lekko?
Zamrugałem zdziwiony, a późnie westchnąłem głośno.
Ahh Billy
ta twoja wyobraźnia! Jak zauważyłem, po raz pierwszy od dosyć dawna nie męczyły
mnie komary. Może to prze to, że Tom jest przy mnie? Nie wiedziałem…
Pocałowałem go i odkryłem ze zdziwieniem, że Tom wcale nie śpi!
- Ohh…
Obudziłem Cię? – Zapytałem nie pewnie, czerwieniejąc.
- Nie… –
Tom cicho westchnął. – Nie spałem, bo musiałem pomyśleć..
- Mhm… –
Skrzywiłem się lekko.
- Bill ja
zginę. – Szepnął patrząc gdzieś ponad mną. – Braciszku, kocham Cię, ale musisz
odejść… – I nastała cisza. Głucha i dłużąca się, cisza!
-
Dlaczego? – Zapytałem po dosyć długiej chwili milczenia, gdy atmosfera między
nami, zgęstniała do tego stopnia, że można ją było kroić nożem.
- Dla
twojego bezpieczeństwa… – Odparł brat.
- Tom, przecież
mogę Ci pomóc!
- Nie! To
moja wojna oraz przeznaczenie…
- Co
mnie, kurwa twoje jebane przeznaczenie obchodzi?! – Wrzasnąłem, a po policzkach
spłynęły mi gorzkie łzy.
- Przykro
mi Bill… – Szepnął i weszła ona… Wilczyca, która podeszła do mnie i zaprowadziła
mnie siłą do portalu na ścianie. Krzyczałem, płakałem, że nie chcę! Że nie ma
opcji, że się nie zgadam! Ale było już za późno! Byłem w portalu.
***
Wypadłem z portalu, od razu
siadając na łóżku. To było dziwne! To uczucie wypadania z te biało-zielonej
dziury! Ugh, ale mi nie dobrze!
Złapałem
za wiadro i… Zwróciłem, zawartość żołądka! Humanoid siedział przy mnie, patrząc
mi głęboko w oczy. Przymknąłem, oczy on odezwał się, pytając jak się czuję.
Odpowiedziałem,
że całkiem, całkiem. Chłopaka pokręcił głową bez przekonania i westchnął cicho,
po czym wyznał, że Andreas, go, że tak powiem, bardziej uczłowieczył.
Uśmiechnąłem się lekko, w tedy i poprosiłem go, że wylał moje nagłe wymiociny,
do kibla. Wziął z moich rąk, jak się, okazało kosz, po czym posprzątał. A gdy
wrócił do mnie, ja miałem rękę położoną na oczach.
- Jesteś
głodny? Zrobię Ci coś..
- Wiesz?
A w sumie to zjadłbym kanapki.. – Mruknąłem, a gdy wychodził, dodałem –
Dziękuję… – Wyszedł z uśmiechem, jaki dostrzegłem na jego ustach, gdy tylko
unosiłem się do siadu…
…******…
No i
koniec:D!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz