wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział: 2.- Tajemnicza świeca..


Żeby mi nikt nie zarzucił, że przemoc jest, albo wulgaryzmy.. Jak się coś takiego pojawi, to będzie to napisane.
Warning: Przemoc.
Rozdział: 2.
            Bill był ubrany w czarne spodnie, tego samego koloru skórzaną kurtkę oraz białą koszulę. Jego włosy były nastroszone. Wydostał z poręcznej aktówki na dokumenty kluczę i otworzył nimi drzwi do biura; gdzie zasiadł za wielki, masywnym biurkiem, z plakietką „Bill Kaulitz”. Wyciągnął na nie papiery, ale za nim otworzył pierwszą partie, już zadzwonił do niego telefon, służbowy. Odebrał i usłyszał głos ojca:
-           Synu do mojego gabinetu; natychmiast… – I trzy sygnały. Bill westchnął. Jego ojciec miał mu przydzielić kogoś, jako partnera. Wstał z westchnieniem. Wyszedł z gabinetu; wpadając zaraz na jakiegoś faceta, z kawą w ręku, którego nie znał. Mężczyzna spojrzał na niego zdumiony.
-           Witaj, jesteś tutaj nowy?
-           Ja? – Nowo poznały wskazał na siebie ruchem ręki, na co Bill skinął ruchem głowy. – Jestem Tom… Tom Kaulitz. I tak jestem tu nowy. – Osobnik brzydkiej płci, był ubrany w szare skaytowskie spodnie, czarną koszulę, za szeroką o tych kilka rozmiarów i białą czapkę z daszkiem, gdzie był napis: „I Love NY”.
-           Miło mi jestem Bill. – Ziewnął blondyn. – Czego tu szukasz, Tom?
-           Szukam… Gabinetu, Pana Jörga Kaulitza.
-           No to chodź, bo ja też tam idę… – Bill znów ziewnął i zabrał młodego mężczyznę ze sobą. Gabinet ojca był największą miejscówką w całym tym gmachu.
            Tom rozejrzał się zza ciekawieniem po pomieszczeniu: Ściany w odcieniu pomarańczy, do tego ciemno brązowe panele na podłodze. Czarne meble w postaci dwóch długich komód i duże masywnie-machoniowe biurko. Za nim zaś, na ciemnym, głębokim, skurzanym fotelu siedział mężczyzna z długim czarnym wąsem i lekką bródką. Na sobie miał on ciemny wysłużony mundur.
-           Hej, tato. – Mruknął Bill i spojrzał na swojego ojca z chłodnym uśmiechem.
-           Witaj, Bill.. Mam dla Ciebie partnera.. – Westchnął i spojrzał na chłopaka za nim. – O to on… – Bill zdumiony odwrócił się i spojrzał na Toma, który wszedł za nim…
-           Dzień dobry… – Facet cicho odetchnął, po czym uśmiechnął się lekko w stronę obu mężczyzn. Jego oczy były w odcieniu ciemnej czekolady, a włosy ułożone w czarne dredy.
-           Tato, co ty?! Przydzielasz mi… – Bill odchrząknął i spojrzał na ojca, ściszając ton – … Żółtodzioba…– Tom prychnął, poczuł się urażony, ale nic nie powiedział.
-           Dobra, sorry. Chodź… – Bill westchnął i pociągnął Toma za rękę. Dred spojrzał mu w oczy. Bill nie mógł mieć więcej niż 24 lata, czyli był w jego wieku. Tom był bystry i szybko łączył fakty.
-           Bill, Tom, czekajcie! To nie koniec… – Ojciec ich zatrzymał. – Macie tutaj sprawę do rozwiązania… – Jörg, rzucił im akta, które Bill złapał w locie. – W środku macie bilety oraz kasę na nocleg w miejscowości, Suffolk County. Jedźcie tam jak Bill się dobudzi. – Ojciec spojrzał w stronę Billa, z uśmieszkiem samo zadowolenia.

            Suffolk County, to nie wielka mieścina na przedmieściach Massachusetts. Liczyła ona nie więcej nie mniej 4000 mieszkańców*. Jedna z bardziej malowniczych miejscowości, do której wielu ludzi z chęcią przyjeżdżało.

            Bill przejrzał szybko i pobieżnie akta sprawy. Tajemnicze morderstwa. Dziesięć ofiar brak mordercy. Dwie osoby zabite po przez harakiri, pozostałe osiem zmarły w tragicznych okolicznościach. Tu Bill zobaczył zdjęcia i przestraszył się.

            Jedna z ofiar miała odcięte nogi i ręce. Serce było wyrwane i leżało w zaciśniętych dłoniach. Czaszka chyba została rozbita przy użyciu kilofa, albo młota, a mózg był rozwalony n. Twarz nie była do identyfikacji. Zwłoki były cholernie zmasakrowane. Osoba, raczej coś na wzór tego, co z niej zostało miało na odciętym ramieniu wytatuowaną, najprawdopodobniej jakimś ostrym przedmiotem tatuaż w kształcie świeczki z tajemniczą literą „M”, pośrodku.

-           O Boże… – Billowi zrobiło się słabo. Wyszli z gabinetu ojca i skierowali się w stronę gabinetu Billa. Blondyn zatrzasnął teczkę, kiedy Tom do niej zaczął zaglądać. Weszli do biura blondyna. Tom oparł się o futrynę i zapytał:

-           Może kawy? – Szeroki uśmiech na jego twarzy już był niepokojącym objawem, dziwnego zainteresowania, nim. Billem Kaulitzem.

            Agent federalnego biura śledczego zaczął się pakować. O dziwo wszystko miał na miejscu. Ręczniki, bielizna, skarpetki, kilka par koszule, spodnie w różnych odcieniach, t-shirty, szczoteczka do zębów i pasta. Ładowarkę musiał dołożyć z aktówki oraz laptopa i zasilacz. Jego IPhone 4s spoczywał bezpiecznie w kieszeni. Wyciągnął z podręczną torbę z jednej komód i zaczął się powoli pakować, zaczynając od kilku broni palnych, które każdy szanujący się obywatel, musiał mieć.

-           Poproszę moche z dużą ilością mleka i cukru. – Tom zniknął za drzwiami, a Bill upchnął jeszcze kilka innych rzeczy w torbie. – Tom, słuchaj, jak skończę się pakować to pojadę z tobą do twojego mieszkania. – Dopiero po chwili zorientował się, że jest sam.

***

            Tom otworzył drzwi i wszedł do pustego mieszkania. Złapał za spakowaną, od kilku dni torbę i znów ruszył w stronę wyjścia. Włożył swoją torbę do czarnego audi Q7. Wsiadł do samochodu.

-           Jedziemy?

-           Tak.. – Tom westchnął ciężko, na co Bill odpalił silnik i zadał pytanie.

-           Długo mieszkasz w Nowym Jorku?

-           Tak, ale nie jestem Amerykaninem. Jestem Niemcem.. Ty też nie wydajesz się być stąd… – Odparł Tom i usadowił się wygodniej na krześle na fotelu pasażera i zapiął pasy.

-           Bo ja też jestem Niemcem.

-           O! Skąd jesteś?

            Bill miał dość tych pytań. Chciał już dojechać na miejsce, a przed nimi ponad cztery godziny drogi.  

…******…

Dorcik: Przemyślę to… Dzięki za budujący komentarz – kumpela; Magda mi mówiła, że to opowiadanie jest na wysokim poziomie pisania:D. Cóż czy ja wiem?


* Nie wiem ilu mieszkańców liczy sobie to miasto, ani jak wygląda ;).

2 komentarze:

  1. Zgadzam się z twoją kumpelą :) Piszesz naprawdę świetnie i przede wszystkim ciekawie :)
    Odcinek mi się podoba, w sumie jak zawsze ;)
    Uwielbiam czytać historie w których jest nutka tajemniczości i twoje opowiadania ją ma:)
    Co do Billa i Toma to jak na razie nie odgrywają zbyt dużej roli co powoduje że niewiele o nich wiemy ale wiem że to się zmieni;)

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, ciekawa jestem dalszej akcji ;D

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń